Martial Landscapes Patryka
Zakrockiego, wydana przez wydawnictwo Bołt,
przynosi muzykę bez cienia wątpliwości ciekawą… i momentami tajemniczą. Sam
Zakrocki tłumaczy swój twórczy zamysł następująco:
Nigdy nie byłem na Marsie, a udostępniane nam fotografie i filmy dają tylko mylne wyobrażenie, że coś już wiemy. Mój Mars jest nadal zasiedlony wyobrażeniami z dzieciństwa, związanymi z setką filmów i powieści SF. Jestem sympatykiem błędnej interpretacji złudzenia powodowanego przez dawne teleskopy, jakoby powierzchnia Marsa pokryta była siecią kanałów nawadniających, będących dowodem na istnienie tam rozwiniętej cywilizacji. Ciekawość pomieszana z obawą, które wyniknęły z tej pomyłki, zaowocowały ogromną liczbą niesłychanych historii i nieprawdziwych obrazów, które zamiast Marsa opisują raczej nasze człowiecze zakamarki.
W
zasadzie ten tekst mógłby nosić podtytuł „o penetrowaniu zakamarków muzycznej
wyobraźni Zakrockiego”… tyle tylko, że w zasadzie każdy zapis twórczości
(partyturowy czy fonograficzny, albo jeszcze audiowizualny), jest w zasadzie
penetracją tychże muzycznych obszarów, czy ukrytych gdzieś w wyobraźni twórcy
zakamarków. W tym wypadku twórca sięga po swoje
muzyczne wyobrażenia Marsa. Planety, jak się wydaje w równym stopniu
poruszającej wyobraźnię badaczy planet, co wyobraźnię Patryka Zakrockiego. Muzyka
będąca owocem wyobrażeń planety intryguje… to na pewno. Mnogość brzmień i
muzycznych szczegółów zmusza do ponownego studiowania całej płyty… i do
odkrywania na nowo. Ale co najciekawsze. Każdy odkryje tą płytę po swojemu… z
innymi skojarzeniami percepcyjnymi, z innymi wyobrażeniami…
Na pewno jest to album godny większej uwagi nie tylko dla
słuchaczy ceniących muzykę współczesną…
Ode mnie: *****/******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz