Dziś poważnie, ale wiesz, jest czasem w życiu taki moment, w
którym szukasz na siłę wszystkiego co pozytywne i chwytasz się tego wszystkiego
co może ci pomóc i po części odciąć się choć na chwilę od wszystkiego i wszystkich.
Ale ja chciałem ci dziś napisać o tych
kilku rzeczach, które mi pomagają.
Że pomaga mi muzyka, nie jest to żadnym zaskoczeniem, choć
może już tytuły, które tu wymienię mogą
się wydać nijak niepasujące do całości bloga. Ale to nie gatunki, lecz muzyka
jest w centrum i choć stopniowo będziemy powoli od tego odchodzić, to jeszcze
nie teraz.
Old Ideas, Songs of Innocente i Spark of Life. Trzy tytuły i w rzeczywistości trzy zupełnie
odmienne muzyczne estetyki, bo i są to artyści, którzy już od wielu lat operują
swoim i do tego wielce indywidualnym stylem muzycznym. Leonard Cohen, U2 i
Marcin Wasilewski Trio. Dla mnie te trzy
tytuły mają ogromne znaczenie, zwłaszcza w momencie, kiedy nie układa się do
końca tak, jak ja sam bym tego chciał.
No mam tak, że staram się wybierać muzykę pod moje
„potrzeby”. Leonard z Wasilewskim koją idealnie. Odstresowują, odcinają- co
prawda tylko czasami- od rzeczywistości, która momentami jest serio bardzo
ciężka (i uwierz mi na słowo, wiem co piszę), ale to nie jest temat na dzisiaj.
A nowy materiał U2 (tak, ci od iphona)? Idealna mieszanka czegoś mocniejszego z
pięknymi balladowymi numerami.
Ale jest też coś, o czym chciałem Tobie napisać, w większym
stopniu niż o samej muzyce.
Miałem cztery lata, kiedy urodził się mój niepełnosprawny
brat. Przez tych kilkanaście lat wyrobiłem sobie pewien mechanizm, który
nazywam „wentylem bezpieczeństwa”. To jest coś, co pozwala ci totalnie się
zresetować. Przestać na chwilę myśleć o czymś co cię przytłacza. Zresztą każdy
tak chyba ma. Mechanizmem może być wszystko. Szachy, zumba, piłka nożna, gra,
muzyka, spacer, jakieś miejsce, kościół, modlitwa, książki. Wszystko.
Gdy byłem nieco sporo młodszy i było mi na serio ciężko,
biegłem na boisko. Albo z Tatą szliśmy się wykrzyczeć na Kolejorzu, tak po
poznańsku. Widziałem, że dla mojego Ojca, była to też pewna forma zresetowania
się i odseparowania się chwilowego od wszystkich problemów dookoła. Moja Mama
ma zumbę, z której każdy tam z nas się po części podśmiechuje, kiedy już nieco
zaczyna przeginać z maratonami, ale widzę, że dziś jest to dla Niej oderwanie
się od- często smutnej rzeczywistości. Aktywne oderwanie się przy okazji,
męczące, ale też takie bez którego Mama nie byłaby taka radosna i paradoksalnie
wypoczęta. Niby banał, nie? Ale sprawdza się w stu procentach.
Teraz nie mam czasu ani na piłkę, ani na Kolejorza, mam za
to czas (znajduję go podczas podróży samochodem, w- krótkich- przerwach) na
muzykę. Ale nie byle jaką. Ostatnio Ania poszła na próbę orkiestry odpaliłem
sobie płyty Daktari i nowe produkcje Bołtu, i nieco odleciałem. Wiem, z jednej
strony to tylko płyta. Dla mnie aż. Bo muzyka ma naprawdę kosmicznie magiczne
właściwości. To jest właśnie dla mnie takie totalne odejście. Chwilowe bo
chwilowe, ale jednak odejście, choć nie ukrywam, że rodzaj muzyki zależy od
nastroju. Bo sprawdza mi się tu też i t całkiem genialnie Tomasz Stańko (i znów
pojawiająca się zwykle liczba trzy: Lontano,
Dark Eyes i Wisława), którego płyty towarzyszyły mi często w jakichś tam moich
pomniejszych problemach.
W sumie, to wydaje się całkiem absurdalne i abstrakcyjne w
swojej wymowie. Muzyka jako coś, co pozwala się odciąć. Raczej średnio to
brzmi. Wiem, ale to właśnie jest mój sposób i do tego cholernie- jak dla mnie-
skuteczny. Przynajmniej na dziś dzień. Nie wymaga jakichś mega pokładów
energii, nie wymaga też mega pokładów wolnego czasu.
Bardzo dobrze sprawdzają się tu też książki. W mega ciężkich
chwilach mam takie swoje osobiste pozycje. Jest Pismo Święte, albo Bóg może
tylko kochać Brata Rogere’a z Taize, wszystkie książki Szymona Hołowni (tak
trochę bardzo monotematycznie, ale cóż). To są tylko te, które przychodzą mi do
głowy w pierwszej kolejności. Teraz akurat mam pod ręką Bóg- życie i twórczość i Bóg,
kasa i rock’n’roll Hołowni i Prokopa. W domu leżą dwie inne książki
Hołowni, które uwielbiam i często m też pomagają. Ludzie na walizkach i Ludzie na walizkach. Nowe historie. Ustawiają
one dosyć jednoznacznie jakieś nasze pomniejsze trudności, choć nie zawsze
znajdujemy w nich odpowiedź na te na serio ciężkie pytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz