Kończąca specjalną serię wydawnicza z kompletem Symfonii
Krzysztofa Pendereckiego (wydawnictwo DUX) płyta z VIII Symfonią, przynosi
dzieło, które mnie osobiście nieco zaskoczyło… pewnie dlatego, że samą
kompozycję poznałem wcześniej raczej „po łebkach”… niż szczegółowo…
Zaskoczenie było spowodowane
słuchaniem Symfonii VIII praktycznie
zaraz po Siedmiu Bramach Jerozolimy… Monumentalność
(choć nie brakuje też takich właśnie momentów) została zastąpiona swego rodzaju
intymnością muzyki w przeważającej większości kontemplacyjnej. Ale nie zrywa też kompozytor tak definitywnie z estetyką poprzedniej symfonii… warto
wsłuchać się w harmonię chóru w części pierwszej… odległe echo harmoniczne pierwszych
taktów chóralnych z pierwszej części Symfonii
VII… albo w ostatniej części VIII
Symfonii solo puzonu odzywające się echem części VI z VII Symfonii? Ale z drugiej strony partią orkiestrową
zwraca się kompozytor w stronę pewnych środków technicznych charakterystycznych
dla sonoryzmu… klastery dętych, środki artykulacyjne smyczków… ponadto już na
pierwszy rzut oka (ucha?) zauważalna jest większa dysonansowość tegoż utworu… Pieśni przemijania- taki podtytuł nosi
bowiem VIII Symfonia, oparte zostały
w warstwie słownej na niemieckiej poezji, konkretnie na trzynastu wierszach
romantyków i poetów niemieckojęzycznych z początku dwudziestego stulecia.
Tematyka wierszy koresponduje wprost z zamiarem twórczym kompozytora wyjawionym
w roku 1993 po ukończeniu V Symfonii: „chciałbym
napisać VI Symfonię, pastoralną, co związane jest w dużej mierze z moim
zainteresowaniem botaniką. Wymyśliłem sobie, że symfonia ta będzie Elegią na
umierający las, do pięknych tekstów Hermana Hessego”… (Muzyka Krzysztofa Pendereckiego. Poetyka i recepcja) na VI
Symfonię wciąż czekamy, natomiast tematyka VIII pozostaje tożsama z
założeniami… pod koniec roku 2008 już o VIII
Symfonii Penderecki mówi w wywiadzie dla Gazety Wyborczej: „Tematem tego utworu miały być moje drzewa,
które posadziłem w Lusławicach. Dlatego szukałem wierszy, które dotyczą natury.
Literatura niemiecka jest ich pełna, a potem okazało się, że chodzi mi jednak o
coś głębszego. Dlatego nazwałem ten utwór >>Pieśniami przemijania<<”
(Moje drzewa, nieskończona symfonia Gazeta
Wyborcza 6-7.12.2008).
Wykonanie tego utworu intryguje…
mnogością wyciąganych motywików, szczegółów, zmiennością nastrojów, barwami,
sposobem kształtowania przez zespół i solistów (Iwona Hossa- sopran, Agnieszka
Rehlis- alt, Thomas E. Bauer- baryton) fraz, brzmieniem orkiestry (który to już
raz o tym piszę… )… zachwycają też poszczególne części: intymna, kontemplacyjna
część I Nachts do tekstu Josepha von
Eichendorffa, momentami gwałtowna, momentami wręcz zachwycająca łagodnością
muzyczą, najdłuższa- trwająca 8 m. 21s.- część Der brennende Baum (do wiersza Bertolda Brechta)… albo Bei einer Linde ze znakomitym Thomasem
E. Bauerem, operującym zapadającą w pamięć szlachetną barwą głosu… tak naprawdę
sporo jest w Ósmej intrygujących
momentów… przepiękna wokaliza sopranu w Sag’
ich’s euch, geliebte Bäume (do tekstu Johanna Wolfganga von Goethe’go) czy
zamykająca całą Symfonię część O grüner Baum des Lebens (do wiersza
Achima von Arnima)… z potężną blachą…
Osobiście, dzięki tej płycie
odkryłem Ósmą Pendereckiego dla
siebie… utwór ten zapada w pamięć jako dzieło mieniące się całą masą
interesujących barw.
Ode mnie: ******/ ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz